Литмир - Электронная Библиотека
A
A

– Szukam nożyczek.

– W lewej szufladzie, chyba że jak zwykle nie odłożyłaś na miejsce.

O, to już lepiej. Jak zwykle.

Już nie trzeba udawać. Można się lekko naburmuszyć. Już nie musi tęsknić. Może powoli zapominać. Przeszłość jest nieważna. Jest tylko dzisiaj. Dzisiaj jest właśnie takie.

Rozerwała karton palcami. Znowu nierówno. Mleko lało się poszarpanym strumieniem do szklanki.

Postawiła ją na stole.

– Jest po pierwszej. Długo będziesz siedziała?

Ciekawość, wyrzut? Boże, jakżeby chciała powiedzieć, tak jak kiedyś: „może ci to jest na rękę?”. Ale kiedyś zapalały mu się oczy i głos matowiał, kiedy mówił „niedoczekanie” i podchodził do niej z tyłu, brał jej twarz w swoje ręce i delikatnie całował. Nie pozwalał jej myśleć już dłużej o niczym, oprócz tego, że oto są we dwoje.

Teraz jej nie było.

Czas minął.

– Nie wiem. Idź spać – powiedziała w tłustą oliwę. – Dobranoc.

***

W którym momencie decyduje się zdjąć lampę? I czy się nie myli? Właśnie, czy się nie myli? Może myśli, że taki marny haczyk nie wytrzyma. Może chce tylko spróbować? Szklanka z mlekiem stoi w dalszym ciągu na stole. Wypił tylko trochę i odszedł. Jest sama. Niech wobec tego będzie sama. Bez udawania, że nie jest. To uczciwe. To nie grzech.

Mroźne powietrze wpada przez uchylone okno. Cegły rozpływają się, wisielec zamienia się w buldoga, buldog zamienia się w okrągły księżyc w pełni. Podczas pełni nie może spać. A teraz pełnia ma oczy mężczyzny, który patrzy na nią z miłością. I już tak zostanie. Chce wyciągnąć do niego ręce, ale jej ręce już zwisają bezwładnie.

11
{"b":"87897","o":1}